W przypadku teatrów mogę być mocno nieobiektywna, bo na samą myśl o tej instytucji na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Teatr zdecydowanie warto odwiedzić, bo teraz to nie tylko przedstawienia oparte na literaturze klasycznej, ale też współczesne komedie grane przez znakomitych aktorów znanych ze szklanego ekranu.
Poza tym teatr to zupełnie inny świat. Barokowe zdobienia, schody wyłożone czerwonym dywanem, gustowne fotele, lustra w złotych ramach… Lubię takie artystyczne środowisko.
Z okazji walentynek odwiedziliśmy częstochowski Teatr im. Adama Mickiewicza. Spektakl „Miłość i polityka” okazał się strzałem w 10! Fantastyczna obsada, zaskakujące dialogi i przepełniona erotyzmem akcja okazały się idealnym połączeniem. W roli głównej dyrektor Machalica, Jerzy Bończak i mój ulubiony Michał Kula. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko Adama Hutyry.
„Miłość i polityka” to historia szantażu ministra sprawiedliwości, w której stawką staje się nie tylko jego kariera, ale też żona. Sztuka francuskiego autorstwa, z francuskim poczuciem humoru, które nie każdemu może przypaść do gustu, jednak w tym przypadku sprawdziło się idealnie. Zabawne teksty jak np. „Co się dzieje, co się dzieje… Same kurwy i złodzieje!”, po których cały teatr wybuchał głośnym śmiechem i odważne, mocno dwuznaczne sceny zagwarantowały oklaski na stojąco.
Miłym zaskoczeniem był poczęstunek w przerwie. Ciasto, wino, napoje - naprawdę się nie spodziewaliśmy.
Poza tym częstochowski teatr ma jedną dużą zaletę – jest mały. I pomimo tego, że siedzi się w ostatnim rzędzie doskonale wszystko widać. Mogliby tylko zainwestować w wentylację, bo w pewnym momencie na sali było dość duszno.
Na koniec fakt typu ciekawostka – wiedzieliście, że aktorka która gra żonę ministra – Teresa Dzielska miała swoją dość pokaźną przygodę w Barwach szczęścia? ;)
Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru im. Adama Mickiewicza (link)
0 komentarze