podróże małe i duże

Węgorzewo - warto czy nie?

21:21:00szalona

 
mamerki bunkier

Jakiś czas temu pisałam o tym dlaczego warto odwiedzić Mazury, a dzisiaj napiszę o miejscu, w którym spędziliśmy kilka wakacyjnych dni - o Węgorzewie i jego okolicach. Czy warto je odwiedzić, jak tam dojechać i jak spędzać czas - o tym wszystkim przeczytacie poniżej.


Zacznę od dojazdu. Bez samochodu będzie ciężko. O ile do Węgorzewa dojedzie się jednym z kursujących tam busików o tyle na półwysep Kal, gdzie mieszkaliśmy bez taksówki się nie obejdzie. Ponoć w wakacje nie kursują tam żadne autobusy. Żeby dojechać do Węgorzewa polecam korzystać ze strony www.e-podroznik.pl. Dużo połączeń, czasem nawet pojawią się ceny i możliwość zakupu biletu przez internet.

I znowu jeżeli chcecie jechać kilka kilometrów dalej coś pozwiedzać i nie macie ze sobą samochodu to albo liczycie na szczęście, że będzie tam jechał jakiś bus, albo wynajmujecie rower. Chociaż liczą sobie za nie krocie. Przykład - Willa dwa jeziora za nowe holenderki policzyła sobie ok. 30zł za cały dzień. Co prawda w Kalskim Gościńcu, gdzie nocowaliśmy mogliśmy korzystać z rowerów za darmo, ale uwierzcie - ledwo dojechaliśmy na nich do Węgorzewa, a to tylko kilka kilometrów.

Co zobaczyliśmy na Mazurach?
1. Mamerki - była kwatera wojsk niemieckich. Wybraliśmy się do niej na rowerach. Można tam zobaczyć dość pokaźne ilości bunkrów i byłych fortyfikacji niemieckich.

Mamerki można zwiedzić na dwa sposoby - tradycyjny i niekonwencjonalny. My całkiem przypadkowo wybraliśmy niekonwencjonalny. Jechaliśmy na rowerach od strony drogi prowadzącej do Kętrzyna i wjechaliśmy w pierwszą uliczkę, do której były drogowskazy. Jechaliśmy, zobaczyliśmy jeden bunkier, drugi, trzeci i mnóstwo innych a kasy, ani oficjalnego wejścia nie widać. Zdziwiło nas to trochę, ale że nie za bardzo chciało nam się wracać jechaliśmy dalej. Dojechaliśmy do pierwszego rozwidlenia drogi. Mogliśmy wybrać, albo w prawo, albo w lewo. Z racji tego, że labiryntach żeby trafić do wyjścia zawsze każą kierować się w prawo pojechaliśmy właśnie w tą stronę. Przemierzając kolejne metry lasu w pewnym momencie przejeżdżaliśmy przez tory kolejowe i wtedy zaczęła już działać nasza wyobraźnia. Jeden tor, na wpół zarośnięty, przypominał nam te, którymi jeździły pociągi do obozów koncentracyjnych. Ewidentnie strefa owiana tajemnicą i czymś w rodzaju złej energii. Jednak nie zważając na nic dojechaliśmy do jeszcze mroczniejszego terenu. Do bagien. Widziałam już różne bagna, ale te wyglądały nad wyraz przerażająco. Woda pozieleniała od wykwitów, a wśród niej rosną pojedyncze brzozy, które swoimi suchymi i bezlistnymi gałęziami dopełniały efekt grozy. Zatrzymaliśmy się na chwilę, choć w głębi duszy czuliśmy, że nie powinno nas tam być. Tak na prawdę każdy szelest powodował ciarki na naszych plecach. Mieliśmy dylemat - wracać, czy jechać dalej. Nie wiem co nas podkusiło, ale pojechaliśmy kawałek dalej. Na szczęście nie było nic tam ciekawego i szybko wracaliśmy z powrotem, kolejny raz mijając mroczne bagna...
mroczne bagna mamerki


Same bunkry w Mamerkach z daleka wyglądają ciekawie, natomiast często żeby dojść do nich bliżej trzeba wejść wgłąb lasu. Co odważniejsi wchodzili do środka budynków, my jednak woleliśmy oglądać ich środek z zewnątrz. Wejście, które wita nas ścianą i na dzień dobry zmusza do wyboru jednego z korytarzy zdecydowanie nas nie zachęciło.

O sposobie tradycyjnym najwięcej dowiecie się tutaj www.mamerki.com wystarczy, że zapłacicie za bilet 17 zł a zobaczycie replikę bursztynowej komnaty, stanowisko enigmy, czy spotkacie samego Adolfa Hitlera. Znajomi, których poznaliśmy w Kalskim Gościncu byli zadowoleni i polecali. Twierdzili, że wycieczka była pełna emocji, bo można się poczuć jakby wojna dalej trwała. Nam jednak po wcześniejszej samowolnej wycieczkę wystarczyło wrażeń. Nie mieliśmy gdzie zostawić rowerów, cena wydała nam się za wysoka, a przede wszystkim nie mieliśmy już siły.
zarośnięty bunkier mamerki


2. Strzeżona plaża - niewielka, ale widać że urzęduje tam ratownik. Zawsze wywieszona flaga, bojami oznaczone miejsce do pływania, do tego przybrzeżny bar, przebieralnie i boisko. Na prawdę sympatycznie. My nie korzystaliśmy, bo w tym czasie kąpiel była zabroniona ze względu na jakieś bakterie w wodzie.
strzeżona plaża w węgorzewie, widok z drogi

3. Kolumna Kalska - miejsce dość niezwykłe i owiane tajemnicą. Legenda głosi, że w XVI w. dwie pary żyjące ze sobą w bliskich stosunkach pewnego dnia udały się do karczmy i pod wypływem upojenia alkoholowego oddały miłosnym igraszkom. Niestety te skończyły się dla nich tragicznie na skutek wizyty diabła. Diabeł miał skręcić zakochanym karki i spalić. W miejscu owych zdarzeń, ku przestrodze innym postawiono murowany słup z upamiętniającą zdarzenie tablicą.
tablica na kolumnie kalskiej
 Po przeczytaniu tablicy poczuliśmy się mocno niepewnie i stwierdziliśmy, że chyba trzeba się zbierać. Ilekroć przejeżdżaliśmy koło kolumny (a żeby dostać się do Gościńca przejechać musieliśmy) czuliśmy się jakoś dziwnie niepewnie. 
Pomyślcie sobie jeszcze, że przy ścieżce prowadzącej do kolumny znajdowały się jakby dwa otwarte, stare groby. Bliżej nie podchodziliśmy, bo widok z daleka i buzująca wyobraźnia w zupełności nam wystarczyły.
grób przy kolumnie kalskiej

szalona i kolumna kalska

4. Kanał Młyński - wyjątkowo urokliwe miejsce. Panuje tam błoga cisza i spokój, przepełniona mnóstwem zieleni i pływającymi kaczkami. Miejsce idealne na chwilę wytchnienia. Kanał nie prowadzi do żadnego jeziora, więc nie pływają po nim żaglówki. Gdy będziecie jechać od strony ul. Zamkowej polecamy wejść na górę, na stare tory kolejowe. Same w sobie są piękne, bo zbudowane z metalu i drewna, ale rozpościera się z nich niesamowity widok.
kanał młyński węgorzewokanał młyński węgorzewo tory kolejowe
5. Green Velo - przez Węgorzewo przebiega trasa rowerowa Green Velo, o której mogliście dowiedzieć się z telewizyjnych spotów reklamowych. Mieliśmy okazję korzystać z niej w drodze do Mamerek. Zdecydowanie możemy polecić. Trasa fantastycznej jakości, doskonale oznakowana, twórcy zadbali też o zadaszone miejsce na odpoczynek lub schronienie przed deszczem. Trasa została zaplanowana tak, żeby nie tylko ułatwić podróż, ale też móc podziwiać piękne widoki. I tak przez większość drogi po jednej stronie mogliśmy podziwiać połacie pól, a po drugiej brzeg jeziora.
pola przy drodze do kętrzyna

O zamku w Węgorzewie nie piszemy, bo był w trakcie remontu, muzeów nie odwiedzaliśmy, bo te nas raczej nie interesują, podobnie jak kościoły.

Podsumowując - czy warto odwiedzić Węgorzewo i okolice? Jeżeli ktoś lubi małe miasteczka, poniemieckie klimaty i kontakt z przyrodą to zdecydowanie warto. My na pewno tam kiedyś wrócimy. :)

Sprawdź dlaczego warto odwiedzić Mazury

You Might Also Like

0 komentarze



email marketing zapewnia MailPlanner







Popular Posts

najnowsze posty

Formularz kontaktowy